Linoskok rozpoczął właśnie swe dzieło; posuwał się po linie rozciągniętej między dwiema wieżami. Kiedy znajdował się w połowie drogi, rozchyliły się małe drzwi i jakiś śmieszek jarmarczny wskoczył na linę. Szybkim krokiem zbliżał się do lioskoka; a gdy już tylko krok jeden oddzielał obu, wówczas stała się rzecz potworna, wobec której wszystkie usta oniemiały i wszystkie oczy słupem stanęły; błazen wydał wrzask szatański i przeskoczył przez tego, co mu stał na drodze. Ów zaś, widząc zwycięstwo zapaśnika, stracił głowę, a zarazem i linę pod sobą; odrzucił drąg, który trzymał w rękach, a sam, w spadku jeszcze prędszy od niego, runął w głębię jako kłębowy wir ramion i nóg.
Zaratustra stał na miejscu i tuż koło niego spadło ciało, okaleczone śmiertelnie, połamane, ale jeszcze nie martwe.